Jak wykazują badania, każda forma stresu i każda forma urazu fizycznego i psychicznego powodują, że kora nadnerczy wydziela kortyzol, co z kolei sprawia, że uaktywniają się kwasy tłuszczowe. Kwasy te przechodzą do układu krwionośnego i są spalane przez mięśnie w czasie walki bądź ucieczki, kiedy jednak lęk bierze górę nad działaniem, kwasy te krążą w krwiobiegu, aż w końcu mogą przekształcić się w odkładający się cholesterol. Widzimy więc, jak po raz drugi stres może wpłynąć na wysokie ciśnienie krwi i miażdżycę tętnic. Gdy wydolność układu krążenia pogarsza się, a poziom cholesterolu rośnie, do stresów, które spowodowały ten stan rzeczy, dołącza się teraz lęk o własne zdrowie i strach przed zawałem. Możemy zmienić nasze nawyki żywieniowe, by ograniczyć ilość spożywanego cholesterolu. Możemy zmniejszyć ilość tłuszczów zwierzęcych (nasyconych) w naszej diecie, ułatwiających wątrobie wytwarzanie związków, z których powstaje później cholesterol. Możemy także ograniczyć spożycie wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, co także w pewien sposób zmniejsza ilość obecnego we krwi cholesterolu. Możemy postanowić, że będziemy zażywać więcej ruchu, by „spalić” noradrenalinę, adrenalinę i kwasy tłuszczowe przechodzące do krwiobiegu w czasie stresu. Możemy zająć się medytacją, by obniżyć ciśnienie krwi lub zażyć leki na uspokojenie. Jednego nie możemy zrobić: zatrzymać procesów starzenia się organizmu i zmian naczyniowych, które mu towarzyszą.