Co to znaczy zostać ojcem raz, dwa, a nawet trzy razy w ciągu zaledwie dziesięciu lat, kiedy to z szeregowego pracownika firmy ktoś przeobraża się w osobę pracującą na własny rachunek i w końcu posiadającą własny dom? Co to znaczy, gdy otrzymuje się prawo do „odwiedzania” własnych dzieci, kiedy żyjemy już z kimś innym? Bycie mężem i ojcem w latach dziewięćdziesiątych bardzo daleko odbiega od stabilności, pociągając za sobą wiele dodatkowych wymagań, dotyczących zarówno naszych sił fizycznych, jak i psychicznych. Zycie osobiste Kompulsywna potrzeba współzawodnictwa, przekonanie, że w danym wieku powinno się już w życiu osobistym i zawodowym osiągnąć to czy tamto, presja, by zapewnić byt rodzinie, lęk przed impotencją, chorobą i śmiercią wszystko to są typowe formy męskiego stresu. Niestety większość mężczyzn nie ma pojęcia, jak bardzo są one typowe. Wszystkie te chwile, kiedy wmawiano twojemu mężowi bądź bratu, że „musi być mężczyzną” i powinien „polegać przede wszystkim na sobie”, mogą zaowocować latami stoicyzmu i kanalizowania emocji bądź zupełnego braku zaangażowania emocjonalnego. Dawanie dobrego przykładu uważane jest za rzecz ważniejszą niż umiejętność dania sobie rady z dręczącym nas wewnątrz konfliktem; wiara we własne siły za rzecz ważniejszą od powierników. Stąd pragnienie, by radzić sobie bez pomocy innych, powstrzymuje mężczyznę przed szukaniem rady u terapeuty. Co więcej, wielu spośród mężczyzn, z którymi rozmawiałam, właśnie terapii, obok operacji i śmierci, bało się najbardziej. Gdy mężczyzna nie mówi o swych osobistych problemach, wkrótce przeradzają się one w problemy znane tylko jemu, co z kolei jeszcze bardziej zaprząta jego umysł i w większym stopniu go izoluje.